poniedziałek, 28 marca 2011

My skin

Poniedziałek, dwudziestego ósmego marca.
Nic nowego. Dzisiejszy dzień = piękny dzień.
Pogoda była przecudowna.
Rano wstając z łóżka weszłam do chłodnej łazienki. I jak co dzień myjąc włosy z zimna przeszła mnie gęsia skórka. Nigdy tego nie lubiłam. Myślałam, że cały dzień będzie taki 'oziębły'. Wychodząc już do samochodu wiatr buchnął mi w twarz. Miałam ochotę odwrócić się na pięcie i czym prędzej czmychnąć z powrotem pod ciepłą pościel ogrzanego pokoju.  Niestety, nie było to możliwe. Jak mus to mus, poszłam. Ku memu zdziwieniu te myśli szybko umknęły a mym oczom ukazało się długo oczekiwane słońce.. i to ciepło bijące z jego odległych promieni. Od razu uśmiech się pojawia a problemy uciekają w nieznane, czyż nie ? Dzień jak każdy inny. Pobudka - śniadanie - szkoła - obiad - czas wolny - kolacja aż w końcu nastąpi sen, jak każdego, innego, zwyczajnego wieczoru. Dzisiejszy czas wolny był dobrze zorganizowanym czasem wolnym. Pogoda, ciepło, humor czego brakuje? Tak, macie rację. Roweru. Domyślić się można co robiłam. Tak, całe południe jeździłam na rowerze. Trochę ruchu na przywitanie wiosny - to jest to. Był to pierwszy taki wypad od niepamiętnych czasów, ale z pewnością nie ostatni, na pewno nie. Moje plany? Codziennie takie wypady, chociaż godzinę dwie godziny. Czas tak szybko i miło mija, że godzina by nie wystarczyło. Uwielbiam to. Czuć ten wiatr we włosach, marznące dłonie na gumowych rączkach roweru. Kolana wzmagające się z ciężarem roweru na pierwszym napotkanym wzniesieniu. Tak, to lubię. Jutro powtórka? Bez dwóch zdań.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz