wtorek, 5 kwietnia 2011

The Ballad Of Mona Lisa

Piąty kwietnia, dwudziesta pierwsza pięć.
Parę dni mnie nie było. Cóż. Brak czasu? Ciągłe wypady poza dom? Tak, zdecydowanie.
Właśnie niedawno wróciłam ze spotkania z bierzmowania. Całkowicie nie wiem po co tam poszłam skoro nie było pieczątek. Czyli tak jakbym była, huum.
Dzisiejszy dzień bardzo pozytywny. Wesoły jak mało który. Lekcje zleciały jak z płatka. Szybko do domu. Gdyby nie deszcz, zimno i jechanie do kościoła, żeby zobaczyć film o dziewczynie z nowotworem byłoby wspaniale, chociaż...
Siedzę sobie, zjadłam 'kolację' i piszę z paroma osobami na całkiem bezsensowne i głupie tematy, oprócz jednej osoby, z nią zawsze wszystko jest sensowne i ważne. K <3.
Jutro Angielski. Kartkówka. Polski. Odpowiedź i zadanie. Historia. Odpowiedź. Nie przeżyję tego, chyba nie pójdę do szkoły.
Właśnie zdałam sobie sprawę, że za tydzień mam egzaminy gimnazjalne. Chyba łapię powolnego stresa. Zaczynam się bać i panikować jednocześnie. Nie zmienię tego, teraz nie ma odwrotu. Chcę to mieć już za sobą.
Chcę wakacje. Lato. Ciepło. Słońce. Wolny czas. Czas, tylko dla siebie i przyjaciół. Czuję, że tych wakacji nie zapomnę do końca życia. Chcę z nich zrobić najlepsze wakacje z całej mojej historii. Chcę, aby w końcu nie były nudne, żeby były właściwie wykorzystane i na maxa szczęśliwe, będą takie. Obiecuję.





moja ulubiona piosenka, tu

czwartek, 31 marca 2011

Hurricane Venus

Czwartek trzydziestego pierwszego marca.
Ostatni dzień tego miesiąca. Ostatni. Następny za rok. Przez ten czas tyle się wydarzy. Nie mam nawet w głowie naparstka tego, co się stanie. Nie wiem.
Jutro. Pierwszy kwiecień. Prima aprilis. Dzień głupkowatego, bezustannego słuchania "Prima Aprilis" ludzi wkręcających swoich znajomych. Jak co roku, zawsze to samo. Nawet mi się nie chce wychodzić z domu. Na szczęście jutro tylko rekolekcje na 9:30 i o 10:30 wolność, weekend. Żadnego kościoła, szkoły. Wolność. Jeszcze tylko przeżyć godzinę szesnastą trzydzieści w fotelu gabinetu dentystycznego. Trzeba wytrwać, trzeba.
Nie byłam na rekolekcjach. Po co? Po co iść, skoro i tak nie sprawdzano obecności. To tak jakbym była, tylko nie marnowałam godziny z życia. Powłóczyłam się po mieście, a co. Lepsze to niż siedzenie w kościele i słuchanie monotonnej paplaniny księdza. Oczywiste.
Dzisiaj obowiązkowo rower. Jakoś słabo nam dziś szło. Ale wystarczyło, że zaczął kropić deszcz, ha, Od razu przyśpieszyłyśmy jadę haha. Jutro muszę jechać na 8, chociaż mam dopiero na 9:30. Szlag Bywa. Nie wyśpię się bynajmniej tak jak dziś. Mmm Dzisiaj to się wyspałam za wsze czasy. Ale jutro koniec, Bleh. W sobotę nadrobię, o tak, zdecydowanie. Miało być krótko bo nie mam zbyt czasu dzisiaj a znów się rozpędziłam, a niech to. Dobra, godzina dwudziesta pierwsza trzydzieści, czas kończyć. Wieczorna toaleta a później rutynowo leżenie w łóżku ze słuchawkami na uszach, godzinę, lub dwie. I sen. I jutro, pobudka. I znów to samo. Nothing New.







wtorek, 29 marca 2011

Again and again and again and again I see your face in everything.

Wtorek, dwudziestego dziewiątego marca.
Koniec miesiąca się zbliża. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby po marcu nie przyszedł kwiecień. Tak, kwiecień. Najgorszy czas 'szkoły'. Wiecie co mam na myśli. Testy. Okropieństwo. Są coraz bliże a ja coraz bardziej zdaję sobie sprawę jak mało potrafię i jak bardzo boję się, że nie wyjdę stąd należycie. Że nie trafię tam, gdzie chcę. Że będę gdzieś gdzie nie chcę się znaleźć ale znajdę się jeżeli się nie przyłożę. Czas szybko leci, nim się nie obejrzę już pewnie będę szykowała strój na jutrzejsze testy. Nie chcę tego, tak bardzo. Ale nie mam wyjścia, muszę iść. Napisać, zdać. Jak najlepiej, tylko o to mi chodzi.
Chłodny wieczór upalnego dnia. Nawet nie wiem kiedy ten piękny dzień zamienił się w wietrzystą zimnicę.  Zaledwie parę chwil minęło nim zorientowałam się, że jadąc na rowerze mróz zaczyna szczypać mnie w dłonie i głaskać po wrażliwych policzkach. Przede mną jeszcze długo droga, a chłód daje się we znaki. W pół drogi się nie poddam, co miałabym zrobić? Zostać na środku pustkowia ponieważ mróz mnie przerasta? Nie mogłabym. Wolałam przyśpieszyć tępo i znaleźć się jak najszybciej w moim ciepłym, liliowo pachnącym pokoju. Już nie czuję tego co czułam przed kilkoma chwilami. Teraz jest ciepło, przyjemnie, dobrze.
Pierwsze moje kroku do domu były skierowane w stronę łazienki znajdującej się na przeciw mojego pokoju. Odkręcić kran, podłożyć ręce i poczuć to dziwne, szczypiące uczucie kiedy wkładasz lodowate dłonie pod parującą z ciepła wodę. Tego mi trzeba było. Na szczęście  stamtąd  mam zaledwie trzy kroki i znajduję się u siebie, w moim świecie. Następne trzy kroki po zatrzaśnięciu drzwi były w stronę mojego komputera. Usiadłam na łóżku, wzięłam słuchawki i tak oto jestem tutaj. Słuchając dźwięków moich ulubionych piosenek piszę tutaj.
Jest dwudziesta trzydzieści pięć. Dość późna pora. A ja przecież nie potrafię nic na jutrzejszy test z angielskiego. Gdyby nie to, nie ruszałabym się ni na krok z mojego ciepłego łóżka. Bo przecież nie ma lekcji, są rekolekcje. A ja, ja mam już weekend. Może nie do końca, trzeba odliczyć kościół, ale jednak - wolne.
Tylko jutro. Zaliczę ten angielski i już nigdzie się nie ruszam - nigdzie. Będę siedziała w domu i robiła to co kocham najbardziej, to, co daje mi satysfakcję i przyjemność.






poniedziałek, 28 marca 2011

My skin

Poniedziałek, dwudziestego ósmego marca.
Nic nowego. Dzisiejszy dzień = piękny dzień.
Pogoda była przecudowna.
Rano wstając z łóżka weszłam do chłodnej łazienki. I jak co dzień myjąc włosy z zimna przeszła mnie gęsia skórka. Nigdy tego nie lubiłam. Myślałam, że cały dzień będzie taki 'oziębły'. Wychodząc już do samochodu wiatr buchnął mi w twarz. Miałam ochotę odwrócić się na pięcie i czym prędzej czmychnąć z powrotem pod ciepłą pościel ogrzanego pokoju.  Niestety, nie było to możliwe. Jak mus to mus, poszłam. Ku memu zdziwieniu te myśli szybko umknęły a mym oczom ukazało się długo oczekiwane słońce.. i to ciepło bijące z jego odległych promieni. Od razu uśmiech się pojawia a problemy uciekają w nieznane, czyż nie ? Dzień jak każdy inny. Pobudka - śniadanie - szkoła - obiad - czas wolny - kolacja aż w końcu nastąpi sen, jak każdego, innego, zwyczajnego wieczoru. Dzisiejszy czas wolny był dobrze zorganizowanym czasem wolnym. Pogoda, ciepło, humor czego brakuje? Tak, macie rację. Roweru. Domyślić się można co robiłam. Tak, całe południe jeździłam na rowerze. Trochę ruchu na przywitanie wiosny - to jest to. Był to pierwszy taki wypad od niepamiętnych czasów, ale z pewnością nie ostatni, na pewno nie. Moje plany? Codziennie takie wypady, chociaż godzinę dwie godziny. Czas tak szybko i miło mija, że godzina by nie wystarczyło. Uwielbiam to. Czuć ten wiatr we włosach, marznące dłonie na gumowych rączkach roweru. Kolana wzmagające się z ciężarem roweru na pierwszym napotkanym wzniesieniu. Tak, to lubię. Jutro powtórka? Bez dwóch zdań.






niedziela, 27 marca 2011

The Big Big Bang

Dzień jak co dzień.
Niedziela - dwudziestego siódmego marca. godzina dwunasta dwadzieścia cztery. Dzień jak co dzień. Mija i płynie, leci i ucieka. Jak każdy dzień. Dzień - jak co dzień. Wstając rano z łóżka nie spodziewałam się tak pięknej pogody. Wstawaj, wstawaj wreszcie. Już dziesiąta. Nie ma to jak zza drzwi słyszeć szumy porannego porządkowania. Warkot odkurzacza czy dźwięk spadającego koszyka z kosmetykami mamy. Za oknem nie wiadomo czym rozwścieczony pies, ujada. I jak tu nie spać. Co się dziwić, dzień jak co dzień. Drugi z kolei dzień bez szkoły. Drugi z kolei zaczynający się od huku otwierających się drzwi i od słów "wstawaj, jest robota". Drugi od moich pierwszych słów "Za chwilę". Wiadomo. Za chwilę. Kto tego nie zna. Mówię to co dzień. Ale co się dziwić. Ten dzień, to dzień jak co dzień. Taki sam jak inne dni, zwykły, prawie niczym się nie różniący. Prawie.
Godzina dwunasta dwadzieścia dziewięć. Siedzę na rozbałaganionym łóżku. Ledwo się tu mieszczę. Obok mnie pozwijana kołdra na 500 różnych stron. Z drugiej strony stos poduszek. Z tyłu, tam za mną wygląda jakby po moim pokoju przeszło fatum. Bałagan jakich mało. Talerze, telefony, kable i Bóg wie co jeszcze innego. Tak, już jest dwunasta trzydzieści jeden. Mój dzień jak co dzień z każdą sekundą mija. Z każdą sekundą staje się krótszy i z każdą sekundą daje się we znaki, że w końcu się skończy. Kiedy się skończy czas na sen. Nic nowego, prawa? Bo czymże nowym jest sen? Niczym. Dzisiejszy dzień-jak-co-dzień minie a po nim nastąpi nowy dzień, kolejny dzień jak co dzień, znów różniący się tylko kapkę od poprzedniego, dzisiejszego.




sobota, 26 marca 2011

Wielki powrót?

Minęło sporo czasu. Ostatni wpis - 16 listopada. Szmat czasu. Postanowiłam wrócić. Oglądając bloga koleżanki postanowiłam zalogować się na konto google. Wtedy wyskoczyło te oto, moje własne blogowe konto. Zaczęłam czytać wszystko notki, stwierdziłam, ze powinnam tutaj zostać :-) Także odpowiedź brzmi TAK. Wracam, Zostanę. Będę tutaj pisac, codziennie, obiecuję :)


26 Marca. Zwykły dzień. Sobota. Weekend. Wolny czas. Odpoczynek. Swoboda. Tak można opisać dzisiejszy dzień. Dziś sobota, dzień wolny od nauki. Nie ma to jak wstać o 8:55 w sobotę, prawda? Postanowiłam, że nie będę przesypiać całych weekendów jak robiłam to dotychczas. Wstawać o 13/14. Pół dnia zmarnowanego. Potem posprzątać. Ile pozostaje tego wolnego czasu ? Lepiej wstać rano i mieć więcej czasu dla siebie, nieprawdaż ? Na pewno się ze mną zgodzicie. Także moje nowe postanowienie? Ciekawe jak wyjdzie, hah. No ale tak, wstawać wcześniej, nie przesypiać dnia. Oto nowe postanowienie, blehh.
Siedzę w domu, właśnie przed chwilą zrobiłam sobie obiad i go zjadłam. Nie powiem, że wyszło mi dobrze [nie-przechwala-się]. Dobra, dobra. Macie mnie. Co za filozofia wsypać na patelnię z opakowania i co parę minut przemieszać, hah. Dobra, przyznaję się, ŻADNA. Ale jednak, zrobiłam sobie sama a to już jakiś plus.

To właśnie te moje cudo obiadowe, haha.





trochę inspiracji na dziś :)










  

Bywajcie! xoxo

wtorek, 16 listopada 2010

blehhh

Nooo hej. Nie pisałam 3 dni, wiem ale przez te 3 dni nie mam w ogóle na nic kompletnie sił. Wczoraj źle się czułam. Wróciłam ze szkoły, walłam się na wyro i spałam. do 17. Potem szłam na dwór. No, who cares. Teraz oglądam jakiś sąd rodzinny bo nic innego nie leci. Szkoła jakoś przeleciała także dobrze. Ok. nie mam co pisać dalej. Narka.

sobota, 13 listopada 2010

Sobota

Cześć cześć. Więc, jest weekend, właściwie sobota. Wczoraj nic nie pisałam bo nie miałam w ogóle na nic sił. W takim razie wczoraj obudziłam się o 8:00. W sumie to nie wiem po co. Zebrałam się, pojechałam do szkoły. Po co? Po to, żeby posiedzieć tam na dwóch lekcjach, super nie? Jakbym wiedziała, że będzie tylko fizyka i polski to bym się nawet nie ruszała. Dzisiaj w sumie nic ciekawego. Zabiegany dzień trochę. Obudziłam się gdzieś koło 11. Ogarnęłam się, zaczęłam sprzątać. I tak mi trochę czasu zleciało. Potem posiedziałam na kompie. Potem jechałam na zakupy, woah. Trochę czasu tam zleciało. Wróciłam ok 16. Oglądałam Epokę lodowcową 3, widziałam to chyba z 5 razy ale nic innego nie leciało. Teraz wyszłam na chwilę na dwór, pochodziłam sobie. Wróciłam. Siedzę na kompie i oglądam na 4FunTV leci weekend z Lady Gagą i lecą różne urywki z koncertów i piosenki. Hm. W sumie to nic nie leci, czekam na mam talent. Jeszcze 40 min. W ogóle przed chwilą się skapnęłam, że przecież jest sobota i leci Mam Talent. No, lepiej późno niż później. Ale dobrze jest, poklikam trochę na kompie, chociaż w sumie to nie ma tu nic do roboty {co to za dzień, że nie ma co robić?!}, pooglądam ten mam talent no i zwinę się do łóżka i będę słuchała muzyki, jak co wieczór. Usnę, po jakichś 2-ch godzinach i wstanę jutro. Monotonne. Jak zawsze. Jak co dnia. Jutro niedziela. Trzeba zebrać tyłek i iść do kościoła, tak mi się nie chce ale cóż. Potem poniedziałek. I będzie narzekanie, że weekend nudny i szybko przeleciał. I znów 5 dni użerania się w tej szkole. Bleahh. No ale co zrobić. Dobra to by było chyba na tyle, bo nic więcej nie mam już chyba do powiedzenia. Głodna jestem ale co zrobić. Ciao.

z koncertu Tabu, nie mojego autorstwa, gwizdnęłam Olce z fejsbuka :)

czwartek, 11 listopada 2010

Słoneczne Reggae

Hej! Tak. Właśnie wróciłam z Sari Ska Fest! I było po prostu #%^$&$. Nie do opisania! Nie żałuję, że poszłam bo było świetnie, yuup. Cieszę się z wszystkiego co tam zobaczyłam i z wszystkiego co tam było. Może pierwsze zespoły przynudzały, ale Tabu mnie nie zawiodło. Jesteście najlepsi, chłopacy! Piosenki dobraliście perfect, znałam po prostu wszystkie, darłam się w niebo głosy, ale jestem mega szczęśliwa! Strasznie się cieszę, że przywlekliście ze sobą Metrowego. Na prawdę była to dla mnie nie lada niespodzianka, pozytywna oczywiście! 4 godziny nieustannego Pogo to jest coś. Jestem zmęczona jak nie wiem co. Jutro pewnie nie wstanę z łóżka ale co mi tam, opłacało się, było super! Najlepszy koncert chyba tu u nas w Żorach na jakich dotychczas byłam. I co z tego, że poobijana, zdeptana. Nogi ledwo czuję, szczęka mnie boli bo mi Ola sprzedała ciosa, łep mnie boli jakby stado słoni mi tam chodziło, wszystko wydaje się takie głośne, szum w głowie. Ale na prawdę, niczego nie żałuję. Było świetnie i co tu dużo mówić. Wiedziałam, że Tabu da dobry koncert. Ale żeby aż tak?! Tego się nie spodziewałam, podołaliście moim oczekiwaniom i za to, chłopaki wielki szacun! Jedyne czego żałuję to braku możliwości zdjęć. Stałyśmy z Olką jak debilki tam aż nas w końcu wygonili po pretekstem "czyszczenie hali". No absurd po prostu. No ale co poradzić. Ochrona to przebiła wszystko. Bezustanne przeszukiwanie i macanie, pierwszy raz na Sari było coś takiego ;o Nie mam pojęcia ale nie można było nic wnosić, nawet picia! Trochę daremnie no ale cóż. Nic nie zrobisz. Tak. Nie wiem co pisać, jestem mega szczęśliwa i dziękuję Bogu, że ruszyłam dupę i poszłam bo miałam w planie opuszczenie Sari. Ale spięłam się i poszła. Pomimo tego, że jestem chora. Ledwo co tam wydyszałam ale było warto a kto nie był, niech żałuje! Yuup. Pozdrawiam wszystkich którzy mnie skopali bądź obmacywali. Kopali z glanów i pchali na drugi koniec sali. Pozdrawiam was serdecznie trzymajcie się jesteście niemożliwi, blehh. Dobra, ja lecę. Nie mam nawet sił żeby pisać ale i tak się rozpisałam hua. No ok. Narka!:) Słoneczne reggae, przygoda na jamajce C;

środa, 10 listopada 2010

Czekam

Hai. Dzień jak co dzień. Nie byłam w szkole, wstałam ok 10. Siedziałam w domu. Nic nie robiłam właściwie. Teraz oglądam Pierwszą miłość bo nic innego nie leci a czekam na moje Tap Madll. Ale za chwilę i tak leci jakaśtam komedia a nawet jak nie to coś sobie innego znajdę żeby jakoś wytrwać do tej 21:30 nie umierając z nudów. Dzisiaj Edyta przyjeżdża do domu, bo jutro wolne także ma też długi weekend i zostaje do niedzieli. Jutro Sari Ska Fest. Chcę iść bo gra Tabu i bardzo bardzo chcę tam być ale nie wiem czy mój stan zdrowotny mi na to pozwoli. Ale myślę, że i tak tam będę. Szkoda tylko, że Tabu jest później, szkoda że nie na początku bo by było lepiej ale trudno. Co najlepsze to na koniec, no nie? Jem sobie żelki i jakoś żyję. Siedzę teraz na facebooku i robię jakieś durne 'skonsultuj'e'. Nic ciekawe go nie ma w sumie do roboty, siedzę i siedzę i w sumie chyba z nudów umieram. Nawet nie wiem o czym mam pisać.. Więc może przestanę zanim zacznę pleść jakieś głupoty ; D Jeszcze tylko piosenka na koniec > music
*mój baaardzo stary rysunek trochę przerobiony teraz na komputerze C:*

wtorek, 9 listopada 2010

Spotkanie

Hej. Właśnie wróciłam sobie ze spotkania w kościele. Jak na złość musiało być dzisiaj. Dzisiaj, kiedy ja jestem chora. Nosz. Okropnie się tam czułam gardło mi nawalało i nie mogłam oddychać normalnie przez ten katar... W sumie to nie było fajnie. Ostatnio było lepiej dlatego też myślałam, że dziś będzie lepiej. Ale się jakoś przeliczyłam, hm. Trzeba było siedzieć z zamkniętą buzią bo ksiądz patrzył na wszystkich 'z góry' i nie ma tutaj mowy o żadnej przenośni. Po spotkaniu musiałam zostać jeszcze żeby se pogadał, że nie byłam w piątek, po co ja tam szłam. Tylko mi autobus uciekł. Ola poszła, druga ola pojechała z mamą. Ja zostałam z Sandrula. Stałyśmy na pksie. Zadzwoniłam do mamy i po mnie przyjechała. No i wróciłam. Nie byłam dziś w szkole no bo jak już wspomniałam jestem chora... Jutro nie wiem czy pójdę bo coś czuję, że tym dzisiejszym spotkaniem [na które bym nie poszła ale musiałam!] się doprawiłam i jutro znów nie będę umiała z łóżka wstać... Się zobaczy jutro. Teraz piszę sobie na gg z Olą i słucham piosenek, aktualnie leci sobie Chylińska - Deszcz, będzie słońce. Bardzo fajna piosenka i nawet zawarta w niej treść uświadomiłam sobie jak bardzo prawdziwa. Ogólnie dawno nie słuchałam już takiej muzyki jak teraz, tzn tej co mam na komputerze i której słuchałam dawno temu jak właśnie Chylińska, Escape the fate czy bullet mój ulubiony. Nie słucham już raczej tego typu muzyki ale czasem lubię sobie puścić stare kawałki których teksty mam zaszyte w pamięci co do literki. Z każdą z tych piosenek wiąże się pewien okres w moim życiu. Na prawdę, tak mam. Każdy zespół który słuchałam tam w danym czasie kojarzy mi się z przeszłymi wydarzeniami. Np. słuchając Jamala czy Vavamuffin zawsze mi się kojarzy i kojarzyć mi się będzie czas w którym to chodziłam do G4, treningi i to wszystko. Kiedy tego słucham to po prostu czuję ten czas, te powietrze i klimat. Dlatego właśnie lubię sobie posłuchać. Dobra, nie będę już tu gadała nic więcej, lecę zrobić sobie kawkę. narazie *-;
+ mój pies C:

poniedziałek, 8 listopada 2010

W miarę

heihei ! Tak więc dzisiaj krótko bo jestem zmęczona strasznie. Przez te EMA poszłam spac chyba o 1 w nocy a wstałam o 6:50. Jestem wykimana przez cały dzień leciały mi łzy z oczu co znaczy, że byłam maxymalnie zmęczona. Chyba jestem chora. Boli mnie gardło a z nosa cieknie mi amazonka. Wczorajsze EMA było super wysiedziałam do końca i kibicowałam. Siedziałam online na necie i głupio komentowałam haha. Cieszę się, że 30STM wygrało tę swoją nagrodę bardzo im tego życzyłam i im tego gratuluję! Nie na marne jak widać siedziałam 3 godziny i na nich nonstop głosowałam haha :-D Oglądam sobie Kardashianów, oczywiście powtórki jak to ma w zwyczaju MTV nasze kochane. Jestem troche głodna ide zaraz coś zjeść, boli mnie szczęka nie wiem od czego. Dostałam pałe z maty i dostanę z gegry porażka jakaś. Ogólnie jestem dziś zdenerwowana. Jutro w końcu odpowiadam z tego WOSU ale oczywiście znów boję się, że wszystko zapomnę. No cóż, jakoś to będzie. Jutro wtorek zaliczamy piramidy na wf'ie znaczy się poprawiamy. Bleh. Dobra idę coś zjeść i w ogóle. Narazie :* !



PIOSENKA ? :)

niedziela, 7 listopada 2010

EMA day

Heii! Miałam wczoraj napisać ale jakoś wyszło, że nie napisałam nic huo D: Ale piszę teraz mhmm. Słucham co leci na 4FUN'ie i oglądam jakieś filmiki na youtube. Oglądam różne filmiki Michelle Phan bo bardzo lubię jej filmiki szczególnie te z instrukcjami makijaży ;) I jeszcze oglądam bardzo utęsknione bajki których nie mam czasu oglądasz w TV, nie potrafię na nie trafisz lub nieszczęśliwie je wycofali np. Laboratorium Dextrera i Flapjacka :) Wczoraj Mam talent. Powiem, że było nawet fajne. Ale za tydzień będzie najlepsze bo wszyscy których lubię najbardziej w nim będą co niekoniecznie jest pocieszające bo w takim razie ktoś dobry odpadnie. No, ale się zobaczy. Niech przejdzie najlepszy. Ja kibicuję małemu Jędrkowi i Kamilowi mojemu ulubionemu. No. W końcu 7 listopada. Dziś upragnione EMA w MTV leci i od 20 będę totalnie niedostępna nigdzie. Będę siedziała z kubkiem kawy na łóżku pod kołdra i będę wpatrzona w galę. Jestem ciekawa, czy te moje namolne siedzenie na stronie oficjalnej EMA i głosowanie co sekundę na 30STM coś da. Jeśli nie to się chyba pogniewamy, co? Mhm. Jutro jest sprawdzian z geografii. Całkiem w porządku, nic nie umiem. Nie mam książki. Mam już 3 jedynki. Ja się chyba wścieknę... Geografia to chyba najgorszy przedmiot w tej całej szkole. Wszystko ujdzie ale błagam nie to. Strasznie spodobała mi się piosenka McFly - All About You i słucham jej sobie teraz ciągle. Wróciłam też do słuchania jakże fajnego zespołu pod nazwą Fort Minor. Kiedyś ich słuchałam, potem mniej, ostatnimi czasy już w ogóle. Ale teraz znów pościągałam ich piosenki i znów mnie wciągnęło do ich słuchania. Na pewno ich  znacie, a jeśli nie znacie to na pewno kojarzycie ich baaaardzo stary singiel Belive Me. Kiedyś często leciał w telewizji i od razu wpadł mi w ucho, lubię tego typu muzykę. To tak, ja bym poszła teraz iść się wykąpać, potem zrobię sobie zupkę w 5 minut bo po co się przemęczać. Zasiądę tyłkiem na kanapie przed telewizorem i będę oczekiwać tego EMA. Nie mogłabym tego przegapić chyba, ugh. Dobra, to by było na tyle. Kisskiss! *-;
PS. TUTAJ można wejść i pogadać z osobami online a jak ktoś lubi to o 9 będzie tam Justin Bieber ha. I możecie se z nim pogadać i takie tam no wiecie :D

sobota, 6 listopada 2010

Weekend

Cześć! Dziś weekend! Sobota. Godzina 12:40. Wstałam ok. godziny 11. Na dworze okropnie wieje a mnie boli gardło. Słucham jakiejś muzyki co leci mi na MTV. Dobrze, że dziś nie ma szkoły w końcu sobie odpocznę ! Właśnie się dowiedziałam, że jak nie będę co miesiąc w piątek w kościele to nie przepuści mnie ksiądz do bierzmowania huehe fajnie, że nie byłam ani razu. Boli mnie gardło od godziny szukam jakiejś tabletki ale jakoś nie umiem nic znaleźć. W sumie to nie wiem co mam pisać bo dopiero się dzień zaczyna ale napisze coś jeszcze pod wieczór. Dziś "Mam Talent" Ciekawe jak dzisiaj wypadnie, ostatnio było bardzo fajnie podobali mi się Ci półfinaliści szczerze ale szkoda mi trochę Damiana który odpadł bo bardzo lubię jego głos. Ale szczerze to dobrze wybrali między Damianem a 'My, Myself and I' bo ja bym też wybrała MMAI. Aaa i nie zapomnijcie, że jutro o 20 na MTV będzie MMA! Oglądajcie i trzymajcie kciuki za 30STM ! :))  Okej ja bym powoli zmykała. Jeszcze piosenka na koniec ;)


piątek, 5 listopada 2010

Kolejny dzień

20 po 16-stej. Siedzę na łóżku z laptopem na kolanach, oglądam "Date my mom", jem orzeszki i cukierki i piję sobie gorącą czekoladę. Na dworze już się ciemni a przecież dopiero 16. Zrobiło się strasznie zimno i wiatr wieje strasznie. W szkole jakoś minęło w sumie to tylko 4 lekcje więc nie było tak źle, pomijając kartkówkę z matematyki. Dziś dostałam kartkę z ocenami którą muszę dać rodzicom.. Strasznie się boję bo nie wiem co powiedzą. Boję się, że będę miała karę. Ale muszę dać bo muszę mieć podpis... To muszę czekać na mamę aż wróci i jej to muszę pokazać. Nic mi się nie chce, dobrze, że jest weekend. Nie wiem jeszcze co będę robiła ale muszę sobie jakoś odpocząć bo w tym tygodniu po prostu umieram ze zmęczenia. Oglądałam sobie ostatnio [znowu] ten oto filmik i chciałabym żebyście też obejrzeli i powiedzieli jak zadziałał na was. Ja raczej nie boję się takich rzeczy ale w sumie powiem wam, że zainteresowało mnie to trochę. Okej ja bym leciała powoli.
Piosenka? O